So far so good - siedzimy w samolocie do Sydney. Sprawdzaliśmy bagaże - lecą z nami. Moi kompani postanowili najeść się morskiego robactwa w lotniskowym barze. Bar jak bar - nawet fajny, z polską obsługą. Teraz czekamy na efekty. Na szczęście toaletę mamy tuż za plecami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz